Saturday, January 14, 2012

Święty Ignacy Loyola

św. Ignacy Loyola

(1491 - 1556)



     Kraj Basków znany jest dziś z bezwzględności i terroryzmu. Ongiś znany był także dzięki swym sławnym świętym. Jedno z najbardziej poczesnych miejsc w ich gronie zajęli niewątpliwie dwaj: Ignacy Loyola, założyciel Towarzystwa Jezusowego oraz jego uczeń i towarzysz, Franciszek Ksawery, który zasłużył sobie na tytuł patrona misji katolickich.      Ignacy był ostatnim z trzynastu synów Beltrama Yaneza de Onaz y Loyola oraz Maryny Saenz de Licona y Balda. Urodził się w rodzinnym zamku Loyolów w 1491 r., w czasie, gdy ojciec walczył pod murami Grenady.
     Dzieciństwo spędził w rodzinnym domu. Oddano go następnie na dwór Juana Valasqueza de Cuellar, który był ministrem skarbu królów hiszpańskich. Po śmierci tego ostatniego przeszedł na służbę wice-króla Nawarry. Jako "człowiek księcia" bronił następnie cytadeli w Pampelunie, którą oblegali Francuzi. Pocisk z francuskiego działa, który poważnie zranił mu nogę, miał się stać błogosławieństwem. Ono to przyczyniło się do radykalnej zmiany życia.
     Potąd snuł marzenia, które dobrze streszcza hiszpańskie hidalgo, i które w karykaturalnych rozmiarach dobrze przedstawił nieśmiertelny Cervantes. Chciał być bohaterskim rycerzem i wytwornym dworzaninem. Gdy źle złożona noga, powód trwałego kalectwa, zmusiła go do długotrwałej rekonwalescencji, dla zabicia czasu sięgnął po żywoty świętych i Vita Christi, napisane przez Ludolfa Kartuza. Doznał wówczas olśnienia. Stwierdził, że ambicje można pomieścić także gdzie indziej i że w snuciu marzeń można i należy dokonywać starannej selekcji.
     Umocniony wizją Matki Najśw. i poruszony dość nagłym wyzdrowieniem, udał się potem do opactwa w Montserracie, gdzie pokłonił się przed obrazem Bogurodzicy i spędził noc na modlitwie. Zszedł następnie do Manrezy. Spędził tam jedenaście miesięcy, doznając na przemian skrupułów, niepokojów, oświeceń i pociech duchownych. Była to prawdziwa szkoła życia duchownego i kuźnia, w której, wsparty osobistymi doświadczeniami, cyzelował Ćwiczenia duchowne, zwarty, precyzyjny zarys rekolekcji, z którego skorzystać mogliby także inni.
     W 1523 r. dotarł o zebranym chlebie do Rzymu, stamtąd zaś poprzez Wenecję do Ziemi Świętej, gdzie żył i nauczał Zbawiciel. Chciał pozostać na stałe, ale legat papieski nakazał mu wracać na Zachód.
     Przybywszy do Barcelony, w trzydziestym roku życia rozpoczął studia od nauki łaciny. Potem w Alcali i w Salamance studiował filozofię i nauki humanistyczne /1526-1527/.
     Równocześnie oddawał się surowym praktykom pokutnym i wiele czasu poświęcał modlitwie. Nie stronił też od kontaktów z innymi, którym pragnął udzielić coś ze swej gorliwości, ze swego zapału i ze swego dotychczasowego doświadczenia duchowego. Wzbudziło to niepokój władz, bardzo wówczas w Hiszpanii wrażliwych na wszelkie "nowinkarstwo". W Salamance i w Alcali uznano go nawet za podejrzanego i przez kilkanaście dni trzymano w karcerach. Potem go jednak od zarzutów oczyszczono.
     Nie bez związku z tym nękaniem w 1528 r. zdecydował się na przeniesienie do Paryża. Tam to zetknął się i zaprzyjaźnił ze swymi przyszłymi współbraćmi zakonnymi: bł. Piotrem Favre, św. Franciszkiem Ksawerym, Jakubem Laynezem, Alfonsem Salmeronem, Mikołajem Bobadillą, Szymonem Rodriguezem.
     Wszyscy wymienieni na Wniebowzięcie 1534 r. udali się na Montmartre i tam ślubem zobowiązali się do zachowania ubóstwa oraz do odwiedzenia Ziemi Świętej. Zastanawiali się też nad tym, jakby najlepiej spożytkować życie przez posługi na rzecz bliźnich. W roku następnym przystali do nich Klaudiusz Jay, Jan Codure oraz Paschaziusz Broet.
     Niebawem podążyli na południe. Ignacy na trzy miesiące udał się do rodzinnej Loyoli, ale w grudniu 1535 r. był już w Bolonii, a na początku 1536 r. we Wenecji, gdzie kontynuował studium teologii. Nadaremnie natomiast razem z towarzyszami, którzy też tam dotarli, oczekiwał na okazję do przeprawienia się do Palestyny. W dniu 24 lipca 1537 r. przyjął święcenia kapłańskie, po czym pracował w Yicenzie: obsługiwał chorych, katechizował, głosił kazania.
     Intensywnie oddawał się też modlitwie, pośród której coraz wyraźniej dostrzegał zarysy zwartej społeczności apostolskiej, którą należało uformować. Gdy dla zasięgnięcia zdania papieża w listopadzie 1537 r. zbliżał się z towarzyszami do Rzymu, w La Storta, u progu miasta, doznał wizji, która utwierdziła go w zamiarze.
     W Wiecznym Mieście długo jeszcze z towarzyszami omawiał ten zamiar. W 1539 r. ułożyli wreszcie zarys nowego instytutu zakonnego, który przedłożyli papieżowi.
     W dniu 27 września 1540 roku Paweł III zatwierdził go bullą Regiminis militantis. Tak to powstało Towarzystwo Jezusowe, nowy zakon, którego członków rychło zaczęto nazywać jezuitami.
     Wkrótce potem Ignacego obrano przełożonym generalnym tego zakonu, a 22 kwietnia roku następnego założyciele udali się do Świętego Pawła za Murami i tam złożyli uroczystą profesję zakonną.
     Ignacy zajął się następnie redagowaniem jego konstytucji oraz samymi rządami w Towarzystwie, które zaczęło się rozrastać bardzo szybko. Zaczęło zarazem rozprzestrzeniać się po wielu lądach. Wystarczy wspomnieć, że jego towarzysz, Franciszek Ksawery zaczął energicznie działać w Indiach i na Malajach, ale dotarł także do Japonii, a sterany pracami, w 1552 r. zmarł u wrót Chin. W tym czasie jezuici pracowali już w Indiach Zachodnich, tzn. w Ameryce Południowej i w Abisynii, ale równocześnie ogromną aktywność wykazywali w krajach ogarniętych protestantyzmem.
     Kierowanie z rzymskiej centrali całą tą, rozległą działalnością nie było łatwe. Nie ukształtowały się jeszcze zwyczaje i całe prawodawstwo zakonne, to też tu i ówdzie - zwłaszcza w Hiszpanii - dawały o sobie znać partykularyzmy i tendencje odśrodkowe. Ignacy roztropnie i taktownie, a zarazem energicznie i wytrwale pokonywał te początkowe trudności. W związku z nimi prowadził też rozległą korespondencję, a mimo to znajdywał czas na pracę w wielu innych dziedzinach życia kościelnego.
     Był doradcą papieży. Z pomocą św. Franciszka Borgiasza, ongiś księcia Gandii, którego po owdowieniu przyjął do zakonu, otrzymał papieską aprobatę i wydał drukiem swoje Ćwiczenia duchowne. Pozostawił też po sobie urywki Dziennika duchownego. Zachowało się około siedem tysięcy listów, które wysłał do rozmaitych adresatów. Wreszcie w 1551 r. po wielu rozmyślaniach ukończył tworzenie Konstytucji Towarzystwa Jezusowego.
     Wszystko to nie sparaliżowało jego bezpośredniej działalności duszpasterskiej. Nigdy jej zresztą nie zaniedbywał. W Rzymie wiele w szczególności zdziałał dla tworzenia i ożywiania dzieł charytatywnych: domów dla upadłych, a potem nawróconych niewiast, sierocińców, stowarzyszeń, które utrwalały opiekę nad tymi zakładami. Apostołował wśród Żydów, którymi pogardzano i którzy w tym czasie tworzyli w Rzymie ludne getto. Pracował po szpitalach. Katechizował wreszcie na ulicach.
     Dużo serca i wysiłku wkładał w pracę rekolekcyjną. Sam udzielał nauk rekolekcyjnych, a swych synów duchownych pouczał, jak operować narzędziem, które sam stworzył i które ciągle jeszcze cyzelował.
     Nie bez związku z tym rekolekcyjnym trudem pozostawało kierownictwo duchowne, którym służył wielu osobom, w tym mężom i niewiastom, reprezentującym ówczesne elity, takiemu na przykład Janowi de Vega, który był vice-królem Sycylii czy Małgorzacie Austriaczce.
     O duchowości w sposób pełny, syntetyczny Ignacy nie rozprawiał, ale z jego pism i korespondencji można sporządzić ciąg cytatów, które by tę syntezę określały. Był przede wszystkim w tej duchowości pewien dynamizm i było nieprzerwane poszukiwanie woli Bożej. Wewnętrzne doświadczenia oceniać należy indywidualnie, ale przeżywane zawsze mają być w Kościele, w nim nabierać swej intensywności, przechodzić w spełnianą dla Kościoła służebność. W całym tym wewnętrznym procesie dużą rolę odgrywa umiejętność rozeznawania wewnętrznych poruszeń, konieczna dla dokonywania trafnych wyborów, Ona to jest gwarantem dobrego posługiwania się środkami, rodzajami aktywności, nawet spoczynkiem i modlitwą, nawet innymi ludźmi, ale zawsze z myślą o wzroście Królestwa Bożego. Dzięki ćwiczeniu się w tym rozeznawaniu człowiek dojść może do discreta caridad, intuitywnego odnoszenia wszystkiego do źródła, którym jest wiekuista Mądrość Boża. Jest to miłość, a zarazem mądrość, która pozwala odnajdywać to, co lepsze. Ignacy nabrał też poszanowania dla wartości studiów i środków materialnych, a także dla opinii i dobrej sławy. Należy wzgardzić "światem", któremu przewodzą próżna chwała, bogactwa i pogoń za sławą, zwykłe wehikuły pychy. Ale po przebyciu oczyszczenia należy intensywnie posługiwać się tym, co w świecie dobre i co można spożytkować dla budowy Królestwa Bożego, byle by we wszystkim odnajdywać Boga i szukać Jego chwały.
     Sterany rozlicznymi pracami i mocno już schorowany - a zdrowiem od dawna się nie cieszył - Ignacy zmarł nad ranem w dniu 31 lipca 1556 r. Beatyfikował go w 1606 r. Paweł V, kanonizował zaś razem z Franciszkiem Ksawerym Grzegorz XV /1622/.
     Już przedtem czczono go intensywnie i rozsławiano jego zalety. Przyczyniły się do tego walnie Ćwiczenia duchowne, coraz to szersze kręgi ogarniający ruch rekolekcyjny. Gdy po stuleciach ten ruch z nową siłą zaczął się rozprzestrzeniać po krajach katolickich, Pius XI ogłosił go niebieskim patronem ćwiczeń duchownych i rekolekcjonistów /1922/.
     Jego chwałę szerzyli członkowie założonego przez Ignacego zakonu. Stąd również na ziemiach polskich pojawiły się imponujące barokowe kościoły pod jego wezwaniem /Gdańsk, Bydgoszcz, Ostróg, Przemyśl, Wilno, Warszawa/, natomiast w innych jezuickich lub pojezuickich kościołach zawsze odnaleźć można ołtarz św. Ignacego.
     W XVI stuleciu pojawiło się też przekonanie, że św. Ignacy Loyola jest szczególnym opiekunem matek oczekujących potomstwa. W związku z tym przeświadczeniem wytworzyła się praktyka posługiwania się tzw. "wodą św. Ignacego". Zaaprobowana przez papieży, praktyka ta polegała na zażywaniu wody, którą poświęcano przez zanurzanie w niej relikwii lub podobizny św. Ignacego.
     Dziś ta praktyka mniej jest znana. Ale Ignacy ciągle szeroko znany jest jako autor Ćwiczeń i patron rekolekcjonistów. Nic w tym dziwnego. Te Ćwiczenia urabiały niezliczoną rzeszę świętych i błogosławionych. Wielu z nich, tych którzy pozakładali własne zgromadzenia zakonne, w obfitej mierze wykorzystywało też ignacjańskie idee, zawarte w zredagowanych przezeń Konstytucjach.
ks. Henryk Fros SI             
        więcej na http://adonai.pl/swieci/?id=28

No comments:

Post a Comment