Ludzie martwią się, kiedy nie mogą zachować pocieszeń, jakich pragną,
podejmując wysiłek modlitwy. Chcą stale odczuwać Bożą bliskość, aby
osobista modlitwa była przyjemna i niewymagająca. Tymczasem Bóg rozwija
naszą modlitwę w tempie innym, niż my chcemy, czy oczekujemy. Gdy nie
akceptujemy Jego tempa, rok po roku toczy się walka. Kiedy w życiu
przybywa obowiązków, zwykle jako pierwszy z codziennego harmonogramu
usuwany jest czas przeznaczony na modlitwę. (Obywanie się bez modlitwy
okazuje się dużo łatwiejsze, gdy pozornie wynika z niej mało owoców).
Wierność polega na znalezieniu w sobie ufności w Bożą bliskość,
niezależnie od tego, czy czujemy tę bliskość, czy nie. Nadal się
modlimy, bez względu na to, czy następuje odpływ, czy przypływ.
Wyzbywamy się swoich przywiązań i pozwalamy działać Bogu, który zna
intencje naszego serca. I to wystarczy.
Kiedy się modlimy, przekraczamy pewną granicę, wchodząc w tajemnicę.
Wchodzimy z otwartością i z pewnością, że nasze życie będzie stale
nabierać odcieni Świętego. Aby tak się działo, potrzebujemy okresów
ciszy, czasu w ciągu naszego dnia, gdy dajemy pierwszeństwo milczeniu i
samotności. Nasza kultura nie sprzyja takiej ciszy. Wręcz jest jej
wroga. Stale jesteśmy pociągani to w tę, to w tamtą stronę przez
nadmiernie aktywne społeczeństwo. Epoka elektroniki nęci nas ciągłym
hałasem i gorączkowym, przymusowym działaniem. Jedynie przy mocnej
determinacji zdołamy stworzyć przestrzeń potrzebną na codzienną,
ustaloną modlitwę.
Podczas grudniowych rekolekcji w północnej Kalifornii poprosiłam obecne
osoby, by wymieniły największą przeszkodę w duchowym wzroście. Wielu
mówiło o "krzątaninie, dużej liczbie zajęć" i "braku czasu" jako
najważniejszych przeciwnościach. Nic dziwnego. Wyzwaniem tym trzeba się
zająć, jeśli człowiek ma być wierny codziennej modlitwie. Zauważyłam, że
dorośli są coraz bardziej skrępowani podczas rekolekcji przy choćby
półgodzinnej ciszy. Chociaż przygotowuję dla nich całą stronę urywków
biblijnych, listę proponowanych pytań i działań na czas refleksji,
szybko stają się niespokojni i zaczynają prowadzić rozmowy albo
telefonować.
Kiedy zwalniamy tempo i wchodzimy w przestrzeń ciszy i spokoju, mniej
jest barier między nami a Świętym. W ciszy stajemy twarzą w twarz z tym,
co w innej sytuacji moglibyśmy przeoczyć albo czego unikać. Gdy
oddajemy się okresom ciszy i samotności, coraz bardziej odkrywamy
prawdę, która kieruje naszym życiem i potrafimy rozkoszować się dobrocią
Ukochanego zamieszkującego w naszej duszy.
Dawna Markova, szanowana deweloper ośrodków edukacyjnych, odkryła
wartość czasu sam na sam z Bogiem, kiedy postanowiła wyjechać na
półroczne rekolekcje w samotności wysoko w górach Utah. To nie było
łatwe. Jednak wytrwała w samotności i zyskała wizję oraz mądrość do
pokierowania swoim życiem. Przez te miesiące Markova otrzymała ogromną
wewnętrzną siłę, która pomogła jej ustalić i zrealizować swój cel
życiowy. Pisze ona: Kiedy unikamy poznania samych siebie, kończymy,
prowadząc oschłe życie bez pasji, odłączone od prawdziwego jego sensu.
Gdy jednak mamy odwagę kształtować swoje życie na podstawie istoty tego,
kim jesteśmy, zapalamy się, stając się naprawdę żywymi. Wymaga to
wyzbycia się wszystkiego, co nieautentyczne. Jak jednak możemy poznać
prawdę o sobie, jeśli nie będziemy potrafili przebywać w ciszy, w swoim
własnym towarzystwie?
Większość z nas nie może sobie pozwolić na luksus półrocznego urlopu,
tak jak Markova. A nawet gdybyśmy mogli, zapewne nie zgodzilibyśmy się
nań z powodu wyzwania. Tyle ciszy i samotności brzmi wspaniale na
odległość, lecz gdy przychodzi co do czego, takie doświadczenie może
nami wstrząsnąć - spowodować lęk, nieustępliwy niepokój czy nudę.
Wszyscy jednak mamy dwadzieścia cztery godziny na dobę, w których możemy
znaleźć trochę czasu na ciszę i starać się spędzać go z Bogiem. Po
prostu nie da się pędzić przez życie i jednocześnie spodziewać się, że
znajdziemy trwały pokój i sens. Jeśli wciąż działamy i działamy,
stracimy te pełne łaski okazje, by stawać się mądrzejszymi i bardziej
kochającymi.
Jezus, mówiąc o modlitwie, zachęcał słuchaczy: Ty zaś, gdy chcesz się
modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego,
który jest w ukryciu (Mt 6, 6). Jezus robił to, czego nauczał. Ewangelie
dają świadectwo, iż zostawiał On swoje aktywne, intensywne życie i
szedł w góry, by jednoczyć się z Tym, który odnawiał Jego duchową siłę.
Podobne przestrzenie komunii są konieczne także dla nas.
Więcej na : http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,688,zwolnij-i-otworz-sie-na-boga.html
No comments:
Post a Comment